Hej,
dziś przychodzę do Was z recenzjami azjatyckich maseczek do twarzy, które pokazywałam Wam w
tym poście.
Skinfood, Watery Berry Wrap Mask, maseczka do twarzy na noc

Głównym zadaniem maseczki jest dogłębne nawilżenie skóry i tutaj spisuje się świetnie. Ja jestem posiadaczką cery mieszanej /tłustej i z przesuszeniami, czy suchymi skórkami nie mam problemów. Maseczka ma konsystencję galaretki, wygodnie się rozprowadza na twarzy, nie obciąża. Ja nakładałam jej grubszą warstwę i pozostawiałam na twarzy do rana, można ją również zmyć po 10-15 minutach. Po zmyciu maseczki rano czuć, że skóra jest nawilżona, miękka i ukojona. Podoba mi się w niej to, że ściąga zaczerwienienia z twarzy oraz wyrównuje koloryt. Maska ta dostępna jest w wersji pełnowymiarowej jak i w saszetkach o pojemności 5 ml. Ja akurat miałam ją w saszetkach i 1 saszetka starczyła mi na 3 użycia, więc jest całkiem wydajna.
Daiso, Nose Pack, maseczka wyciągająca wągry

Zawsze z nadzieją sięgam po tego typu produkty, bo zaskórniki na nosie to mój duży problem, nijak nie mogę się ich pozbyć. Jak ją zobaczyłam oraz po zdjęciach jak działa u innych osób od razu kupiłam i jak zwykle nie zdziałała u mnie kompletnie nic. Maseczka ma lejącą konsystencją, ale trochę się ciągnie, klei. Jest stosunkowo wydajna. Trochę czasu jej zajmuje, aby kompletnie zaschnąć na skórze, ok. 20 min. Ściąganie jej do najprzyjemniejszych nie należy, ale da się przeżyć. Niestety po usunięciu maseczki nie zauważyłam żadnej różnicy. Po pierwszej nieudanej próbie dałam jej jeszcze kilka szans, ale ani razu nie podziałała.
Holika Holika, Wine Therapy Sleeping Mask, Red Wine, odżywcza maska na noc

To przeciwzmarszczkowa maseczka całonocna, która zawiera 10% ekstrakt z czerwonego wina (Cabernet Saurignon), dzięki czemu nawilża i przywraca blask skórze. Jest to maseczka całonocna. Nie używałam jej w walce ze zmarszczkami, mam 21 lat i na to przyjdzie jeszcze pora. Używałam jej w celu nawilżenia skóry i tutaj maseczka spisuje się świetnie, po jej użyciu skóra rano jest nawilżona, odżywiona, gładka, miękka, ma wyrównany koloryt. Maseczka ma przyjemną konsystencję żelowo-galaretkową. Jest na tyle lekka, że nie obciąża skóry i na tyle bogata, że cudownie na nią działa.
Baviphat, Strawberry Toxifying Mask, maseczka do twarzy

Jest to maseczka detoksująca, oczyszczająca z różową glinką. Pachnie obłędnie truskawkami. Maseczka ma idealną konsystencję, bardzo dobrze się rozprowadza na twarzy, nie trzeba się martwić, że coś kapnie, czy się wyleje. Po nałożeniu na skórę zasycha, ale nie tworzy takiej skorupy jak tradycyjne glinki, nie ściąga skóry. Jest kompletnie niewyczuwalna. Jeżeli chodzi o działanie to jest równie dobre. Po użyciu maseczki skóra jest wygładzona i rozjaśniona, zauważyłam, że jest zmatowiona i mniej się przetłuszcza (niestety nie jest to efekt długotrwały, gdy przestałam jej używać skóra znów zaczęła się przetłuszczać). Skóra nabiera zdrowego blasku oraz ma wyrównany koloryt.
Używałyście może którejś z tych maseczek, jak się u Was spisały? Może polecacie jakieś inne azjatyckie maski, które powinnam spróbować?
Za jakiś czas na pewno zakupię pełnowymiarowe opakowanie którejś z nocnych masek, jak i tej truskawkowej.
Niedługo pojawią się kolejne recenzje Azjatyckich kosmetyków.
Pozdrawiam :)